poniedziałek, 10 stycznia 2011

pierwsze tygodnie Roku Miłosza...

... i w związku z tym długie artykuły w noworocznych wydaniach gazet i tygodników oraz cały tydzień z Miłoszem w TVP Kultura. Tzw. szum medialny (nawet jeśli szumiało niezbyt głośno) cieszy, szczególnie wobec ostatnio zasłyszanych wątpliwości co do tego, czy aby na pewno mamy rok Miłosza, a nie Marii Curie-Skłodowskiej (w rzeczy samej oboje są patronami, zapisanymi w "uchwałach przyjętych przez sejm", do spółki z Janem Heweliuszem, jak głosi notka PAP-u na stronach wp.pl...). Zainteresowaniem tym chwalą się organizatorzy roku Miłosza na swojej stronie (gdzie pojawiło się podsumowanie wyników naboru do programu Promesa Miłosz - nie chwaląc się: byłam pierwsza)... choć nie zawsze jestem pewna, czy jest się czym chwalić. 

Program w TVP Kultura wyglądał i wygląda bardzo ciekawie, jak zresztą wiele propozycji powszechnie niedostępnego kanału. Za to coraz bardziej dostępne stają się różne nagrania z Miłoszem w roli głównej, garść na stronie Roku Miłosza, reszta oczywiście na youtubie:
czytanie własnych wierszy: Sens, Capri, Sekretarze, w wersji angielskiej, Michał Głowiński o dialogu Miłosz-Różewicz, wywiady po francusku, a nawet "techno poetry" do Piosenki o końcu świata...
Mimo wszystko możliwość obejrzenia programu TVP Kultura prawdopodobnie przyniosłaby więcej korzyści...

Na stronie Roku Miłosza zauważono także noworoczny artykuł Adama Michnika Rozpacz MiłoszaTam przypomnienie komentarza Michnika pisanego bezpośrednio po literackiej Nagrodzie Nobla 1980 dla "Biuletynu Informacyjnego": odwołania do "sprawy polskiej", do "wojny Miłosza z polskim nacjonalizmem i polskim komunizmem" oraz podniosły ton ("Droga Miłosza [...] była drogą do Polski wyzwolonych umysłów"), w dzisiejszej lekturze może aż nadto podniosły, ale zupełnie zrozumiały w kontekście ówczesnej sytuacji politycznej i zwykłej radości (nie odbiega zresztą aż tak bardzo od relacji z pierwszych spotkań z Noblistą po 1980 roku ze studentami w Warszawie przytoczonym w jednym z wcześniejszych postów). Ten fragment czyta się bez dziwnego poczucia pychy autora nawet wtedy, gdy wspomina o "nas, uczestnikach demokratycznej opozycji, którzy publikowaliśmy i upowszechniali książki Miłosza".  Niestety nie można tego już powiedzieć o tekście głównym, pełnym wyrzutów (a może tytułowej rozpaczy?), w którym kilka nieco patetycznych zdań stanowi przerywniki w cytatach z wierszy, esejów, wypowiedzi Noblisty (wszystko w ilości nieco tylko większej od cytatów z dawnych wypowiedzi autora artykułu), i który kończy się po dwóch stronach wymownym "I na tym wypada zakończyć tę garść słów nieporadnych"... Dobrze, że Michnik przyznaje w tym samym artykule, że: "Trudno mi pisać o Czesławie Miłoszu". Czy naprawdę warto wracać w noworocznym tekście otwierającym obchody setnej rocznicy urodzin Miłosza do kontrowersji z czasów pogrzebu?

Wielkie słowa na początek Roku Miłosza wybrzmiały, czas na "czyny". Ale czy mają to być czyny romantyczne? Nad tym każe zastanowić się dzisiejsze pytanie ucznia z warszawskiego "Witkacego" (pytanie dotyczyło stosunku Miłosza do tradycji romantycznej), skierowane również do mnie, skoro przyszło mi prowadzić koło pozalekcyjne poświęcone w dużej mierze tegorocznemu bohaterowi (czyn jest zatem nieco pozytywistyczny, choć romantyzmu przydaje mu potencjalne skojarzenie ze Stowarzyszeniem umarłych poetów). Wydaje się wiele dobrych pytań może paść podczas tych zajęć - notować będziemy je na blogu kontekst2011.blogspot.com.