niedziela, 22 sierpnia 2010

czyj jest Miłosz?

Pod tym hasłem upłynęło "Pamiętanie Miłosza" w Krasnogrudzie (13-15.08). Póki co dyskusja toczy się w gronie dosyć elitarnym, Pogranicze zaprosiło literatów, wydawców, ludzi, którzy często Miłosza znali albo z nim współpracowali. Dlatego też sprawozdanie Moniki Żmijewskiej ("Gazeta Wyboracza") z tego spotkania, które podobno było prowokacyjne i sentymentalne, oddaje głównie tę drugą cechę (Czyim Miłosz jest pisarzem?). Ale problem tożsamości noblisty na pewno (a przynajmniej tego bym sobie życzyła) jeszcze wróci w czasie najbliższych miesięcy - nie po to, żeby dalej roztrząsać, czy aby jest Polakiem (bo to zbyt nudne), ale dlatego, że nie przypadkiem kontrowersje związane z przyszłorocznym "patronatem" Miłosza pojawiają się obok komentarzy dotyczących krzyża przed Pałacem Prezydenckim (we wspomnianym już wywiadzie z Grzegorzem Gaudenem z Instytutu Książki, w wakacyjno-zastępczych wypowiedziach Janusza Palikota....). I tu ważne zdanie Barbary Toruńczyk ("Zeszyty Literackie", także partner Roku Miłosza): "To co towarzyszyło Miłoszowi do końca, to ostra wizja Polski".
Jego biografia wraca zresztą nie tylko ze względów politycznych. Twórczość Miłosza nasycona jest autobiorafizmem. Wystarczy zauważyć, jakie książki wydawano w ostatnich latach. W 2006 roku Fundacja Zeszyty Literackie opublikowała korespondencje Miłosza z Herbertem, w tym samym roku wyszły w ramach edycji Dzieła zebrane (przedsięwzięcie Wydawnictwa Literackiego i Znaku - podobno publikowanie w tym wydawnictwie zapewnia "rząd dusz", zob. wspomiana przez Palikota rozmowa z Kapuścińskim w dzisiejszej "Świątecznej") Rozmowy polskie 1978-1998 (zbiór wywiadów). W 2007 w Znaku pojawił się tom Zaraz po wojnie. Korespondencje z pisarzami 1945-1950, w 2008 Czytelnik wydał listy Miłosza i Giedroycia. W ramach dzieł zebranych wznowiono już wcześniej Autoportret przekorny (z Miłoszem rozmawia Aleksander Fiut) i Podróżnego świata - rozmowy z Renatą Gorczyńską, listy Miłosza i Thomasa Mertona. Niektóre z tych tekstów są być może lekturą dla koneserów porównywalną tylko z ostatnim 13-tomowym wydaniem dzienników Dąbrowskiej (nakład: 300 egzemplarzy) - nie wszystkich muszą fascynować pozdrowienia przesyłane przez kolejne kelnerki obsługujące Herberta czy szczegóły pracy w paryskiej "Kulturze". Niemniej materiału jest aż nadto jak na krótkie 365 dni.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Rok Miłosza: na horyzncie i w perspektywie

Rok chopinowski jeszcze w pełni, ale już zaczęła się dyskusja nad patronem kolejnych 365 dni. Będzie nim zapewne Czesław Miłosz: 30.06.2011 wypada setna rocznica jego urodzin. Czasu do stycznia jest jeszcze dużo, tym więcej do najważniejszych wydarzeń zapowiadanych na maj i czerwiec, ale już teraz pojawiają się ciekawe głosy w dyskusji nad "godnością" Miłosza, odbywają się spotkania poświęcone planowaniu przyszłego roku. Z kolei doświadczenia trwającego jubileuszu Chopina pozwalają juz zastanowić się nad wyzwaniami stojącymi przed organizatorami. Może więc to dobry czas na rozpoczęcie gromadzenia przydatnych linków, informacji o zapowiadanych wydarzeniach i "komentarzy do komentarzy" pojawiających się w prasie.
Działa już oficjalna strona Roku Miłosza: www.milosz365.pl. Jeszcze niewiele się na niej dzieje, zapewne większy ruch zacznie się z końcem 2010. Ale już teraz można tam znaleźć informacje o zadeklarowanym zaangażowaniu Uniwersytetu Jagiellońskiego (tu np. mają się odbywać sesje naukowe w czasie majowego Festiwalu Miłosza) i Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. W związku z obchodami 6. rocznicy śmierci Miłosza odbyły się spotkania w Krasnogrudzie - dawnym majątku rodziny Miłosza, którym dziś opiekuje się Fundacja Pogranicze. Niedawno odbyło się tam także wmurowanie kamienia węgielnego pod Międzynarodowe Centrum Dialogu, które ma powstać w tamtejszym dworze. Miałam okazję niecały rok temu odwiedzić to miejsce i zobaczyć plany budowy, trzeba przyznać - imponujące i bardzo ambitne. Mam nadzieję, że rzeczywistość nie przerośnie organizatorów, szczególnie, że przedsięwzięcie zyskało aprobatę noblisty. W związku z rocznicą śmierci przypomniałam sobie pisany z tej okazji zeszłoroczny artykuł Andrzeja Franaszka Księga zdarzeń. Autor od jakiegoś już czasu pracuje nad uaktualnioną biografią noblisty  (obecnie dostępna w wersji książkowej pióra Andrzeja Zawady ukazała się w 1996 roku, nie obejmowała więc ostatnich lat życia Miłosza). W czasie Roku Miłosza na pewno przyda się oficjalna strona Miłosza tworzona pod patronatem Wydawnictwa Znak: www.milosz.pl.
To ciekawe, że z francuska brzmiący, przez wiele lat mieszkający poza granicami Polski i sławny także z romansu z Francuzką Chopin nie budził takich kontrowersji wśród patriotów, co Miłosz. Być może to kwestia materii twórczej, muzyki, która jest dużo bardziej abstrakcyjna niż słowo. Najprawdopodobniej jednak tak bardzo przywykliśmy traktować jego utwory za głęboko polskie (wiemy zresztą, że inspirowanych poslkim filklorem), że nie przychodzi nam do głowy zastanawiać się nad polskością Chopina. Skomplikowanej polskości Miłosza broni zaś dyrektor Instytutu Książki w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Chwała Bogu, że dał Polsce Miłosza. Tam też sporo o planach na przyszły rok. Cieszy informacja, że także w przyszłroczne obchody zaangażuje się Agata Zubel - dopiero co odbył się (w ramach festwialu "Chopin i jego Europa") fantastyczny koncert "Chopin Around" z jej udziałem.
Zdaje się, że literatura ma mniejszy potencjał multimedialny niż muzyka, stąd organizatorzy przyszłorocznych imprez będą mieli trudniej... i łatwiej niż w tym roku. Pewnie mniej atrakcyjne będą ławki recytujące wiersze noblisty niż te, które dziś w Warszawie zdzierają preludia i etiudy. Ale za to chyba więcej ekwilibrystyki będzie wymagało od wyobraźni artystów stworzenie widowiska "na motywach" z twórczości Miłosza na otwarcie kolejnej hali targowej (o widowisku przygotowanym z okazji ukończenia budowy hali Targi Kielce pisze Joanna Derkaczew w felietonie "Ideał sięgnął hali targowej"). Niemniej, nie popadajmy dla odmiany w nadmierny elitaryzm. Dobrze byłoby, gdyby w ciągu przyszłego roku parę myśli naszego noblisty trafiło nie tylko na stoły debat wyrafinowanych literaturoznawców, ale także "na ulicę".